czwartek, 23 maja 2019

Kiedy synek ma cukrzycę, musisz płakać

Migrena jest towarzyszką mojego życia chyba od zawsze. Zawsze też dopowiadałam jej przyczyny w zależności od momentu w życiu. Kiedy mieszkałam w Katowicach winne były Katowice, kiedy wiał wiatr winny był wiatr, kiedy był upał winny był upał, kiedy za długo spałam winny był sen. I mogłabym tak pisać bez końca bo tych przyczyn było naprawdę mnóstwo, gdyby nie fakt, że ostatnimi czasy odpuściła. Odpuściła i zdarza mi sie nie pamiętać o jej istnieniu do tego stopnia, że nie noszę stale przy sobie  jedynego skutecznego leku, jakim jest cinie. Przez wiele lat miałam taki odruch zaglądania nawet na lekcji do torebki czy na pewno mam tabletkę na tak zwany wszelki
wypadek. Znajomy mój aptekarz od wielu lat reaguje na moje kilkusekundowe zawieszenie pod tytułem "co by tu jeszcze" pytaniem czy na pewno mam w domu cinie. Migrena czyni ze mnie trupa. Nie mogę się poruszyć, otwarcie oczu sprawia straszny dodatkowy ból, a każdy zapach, jaki tylko pojawi się w okolicy wywołuje wymioty. Migrena trwa trzy dni. I nie ma żadnej szansy, żeby sama z siebie przeszła, minęła, zelżała. Nie ma takiej ilości tabletek przeciwbólowych, które zdołałyby przynieść jakąkolwiek ulgę. Pomaga tylko cinie. Kiedy byłam w ciąży z Mikołajem migrena o tym nie wiedziała, dopadła mnie któregoś dnia i powaliła na podłogę, a potem zaraz do karetki pogotowia. Nie mogłam wziąć cinie,  ta świadomość sprawiła, że ból wydał mi się jakiś niewyobrażalny, jakiś ponad moje siły i możliwości. Próbowałam odwracać od niego uwagę okładami z amolu, zasnęłam z takim szczelnie dopasowanym okładem na czole, skóra piekła tak bardzo, że na chwilę stłumiła ból migrenowy. Wystarczyło, żeby zasnąć z wyczerpania. Obudziłam się z wypaloną na czole raną. Od czternastu lat życia Mikołaja noszę pomigrenową bliznę, która skutecznie nie pozwala mi zapomnieć, że coraz rzadziej, ale jednak wraca ta upiorna dolegliwość atrystokratek. Migrena nabiera zupełnie nowego znaczenia, kiedy ma się dziecko chore na cukrzycę. Nie wolno być trupem, nie wolno nie móc wstać, nie wolno wyć z bólu przez trzy dni.  Nie wolno się wyłączyć. Od cukrzycy nie bierze się wolnego, nie ma ani jednego dnia urlopu, nie można zastrajkować i powiedzieć "dość". Budzę się w środku nocy wiedziona przeczuciem mamy cukrzyka i nie mogę żadną mocą dojść do pokoju chłopców, żeby zmierzyć Filipowi cukier. Budzę z bezradności Janusza, który z tej mojej migrenowej bezradności ratuje mi życie od wielu lat. I ciągle ratuje życie Filipa. Hipoglikemia. Boże, co ja bym zrobiła bez Janusza? Nienawidzę migreny. Unikam sytuacji, które ją gwarantują. Na przykład kiedy chce mi się beczeć, muszę się rozbeczeć. Niezależnie od sytuacji. Muszę się rozbeczeć, bo w przeciwnym razie zwężenie naczyń
krwionośnych i koniec.  Dzisiaj mam migrenę.  Obudziłam sie o czwartej nad ranem i czułam totalny paraliż wszystkich kawałeczków mojego ciała. Czwarta nad ranem oznacza, że apteka będzie otwarta za cztery godziny, a ponieważ migreny mam coraz rzadziej nie mam przy sobie cinie. Boże, to koniec. Dobrze, że jest Janusz, dobrze, że nie ma już klas maturalnych, dobrze, że jedzie później, sama do apteki nigdy nie dojdę. Boże, dobrze, że chłopcy są tacy samodzielni. 8:01 Janusz przywozi mi cinie. Będę żyć. Chłopcy wrócili ze szkoły szczęśliwi, że uciekli przed deszczem, a właśnie lunęło na nowo. "Mamo, przeszła?" Przeszła, teraz trwa faza oddziaływania cinie, trudna, ale głowa przestała mnie boleć. Rozmyślam, skąd ta migrena, ani Katowice, ani wiatr, ani upał, ani za długi sen. To co? Rozmawiałam wczoraj wieczorem przez telefon, chciałam się rozpłakać, ale się nie rozpłakałam. Nigdy nie powstrzymuję płaczu, a wczoraj powstrzymałam, z całych sił walczyłam i  powstrzymałam. Jestem wyczerpana dniem, który spędziłam w łóżku. Nigdy nie powstrzymam już płaczu.

 Przeczytałam Nosowską, posłuchałam Nosowskiej Moja i Twoja nadzieja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz