piątek, 26 kwietnia 2019

Dusza gadatliwa

Niefrasobliwość to moje drugie imię, a właściwie pierwsze, bo dwukrotnie już utraciłam wypielęgnowane, a zapisane myśli, a utraciłam, bo zapomniałam nie utracić. W największym skrócie rzecz ujmując. Piszę pamiętnik od 5 klasy szkoły podstawowej (całe życie mierzę czas klasami - swoimi i swoich uczniów, a teraz jeszcze swoich dzieci) i te zwykłe, wątpliwej jakości papieru zeszyty mają się mimo wszystko doskonale, a ultra nowoczesne blogi są i przestają być. Oczywiście, że może warto by wrócić do zeszytów i tam pisać i się nie zżymać na technologiczne pułapki, ale jak sobie poradzić z wrodzoną, ale dopiero w tym technologicznym świecie ujawnioną potrzebą publicznego obnażania się, od czasu do czasu? Śmieszy i irytuje mnie Wielki Brat, ale już zupełnie nie przeszkadza wywlekanie prywatnych bardziej lub mniej urodziwych historii. To się nazywa przewrotność natury? Mojej natury. Ale na szczęście Filip ma cukrzycę i to jest wspaniała wiadomość, wspaniała bo ona usprawiedliwia moją prywatną wielkobratowość, a na domiar mam takie poczucie, że jestem jakaś przez tą chorobę Filipa ważniejsza, możniejsza i powinnam pisać, bo to potrzebne, momentami odkrywcze, autoterapeutyczne, albo terapeutyczne po prostu, może komuś coś ułatwi, ble, ble, ble. No i tak właśnie uzasadniam sobie podejście nr 3, a poza tym do trzech razy sztuka, to żal z tej ludowej prawdy nie skorzystać, więc korzystam.
A! I jest jeszcze jedno uzasadnienie dla wywlekania. Kiedyś odmawiałam sobie wszelkimi siłami zjedzenia Bożej Krówki, ale że bardzo mi się jej chciało, to umówiłam się sama ze sobą, że jedna, ale za to na papierku z tej będzie wskazanie, które potraktuję bardzo poważnie i wezmę do siebie i jakoś przeżyję duchowo. Odpakowałam: "Milczenie jest mieczem w walce duchowej; nie dojdzie do świętości nigdy dusza gadatliwa" napisała złośliwie wprost do mnie św. Faustyna Kowalska. No złośliwa to uwaga, ale skoro nawet Boża Krówka wie, że jestem, to postanowiłam pisać na nowo.

P.S. A przy okazji sobie słucham. Kiedyś żyłam w takt tej muzyki... Loreena Mckennitt