wtorek, 5 maja 2020

Zegar mamy na własność

Izolacja domowa trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na to, że ma iść ku innemu. Rozsiedliśmy się w domu i choć spodziewałam się buntu nastolatków, zapanował jakiś rajski czas. Gdyby nie strach przed śmiercią - a całą czwórką uwielbiamy żyć - to bylibyśmy szczęśliwi. Najbardziej na świecie uwielbiamy własny dom, nie potrzebujemy fajerwerków, kiedy wreszcie możemy się w nim umościć i poczuć jak niezwykle jest przytulny to nagle ta przytulność i to umoszczenie staje się fajerwerkiem samym w sobie. Nigdy jeszcze tak mocno nie odczułam spokoju i luksusu ślimaka - zrośnięcie z domem ma w sobie coś absolutnie pierwotnego i świętego zarazem. Nie brakuje nam też towarzystwa przyjaciół i rodzeństwa - rodziców mamy przy sobie. Nie brakuje, bo od zawsze ceniliśmy ich sobie bardzo, pielęgnowaliśmy relacje jak kwietną, piękną rabatkę, oddychaliśmy ich powietrzem i zadziałało to jak należy - kwiaty pięknie rosną, oszałamiająco pachną. Jesteśmy w kontakcie, nadal mamy siebie, piszemy, dzwonimy, śmiejemy się serdecznie i wysyłamy sobie głupie dowcipy o koronawirusie. Przecież nikt z nas nie odważyłby się lekceważyć zagrożenia, ale nie możemy nie żartować, bo całe życie żartujemy. To tylko fizyczna izolacja, ona niewiele znaczy, ona nie tylko nie uniemożliwia kontaktów,  ale wręcz  je wzmaga! Może właśnie dlatego, że przywróciły się właściwe proporcje w kontaktach z drugim człowiekiem. 
Uwielbiam z Filipem klękać na kanapie, kłaść łokcie na oparciu i rozmawiać o życiu oglądając ruch na przysklepowym parkingu. Nie wiedziałam, że tak się fajnie klęczy na tej kanapie i nie wiedziałam, że się nam to może nie nudzić. Wszyscy poza Januszem kochamy długo spać - odkryłam, jaki urok jest w subtelnym, pełnym czułości wybudzaniu chłopaków na śniadanie właściwie tak długo, jak tylko wszyscy (poza Januszem) mamy ochotę. To jest absolutnie cudowne. Uwielbiam w tym czasie maksymalne wyhamowanie, uwielbiam! 
Wszystko robimy w tempie natury, bez presji czegokolwiek. Odkąd mamy swoją rodzinę uprawiamy kapsizm. To nasza polityka wewnętrzna, nasza prywatna partia polityczna  i życiowa filozofia. Zawsze najbardziej kochaliśmy swoje mikro państwo, zawsze uwielbialiśmy wielogodzinne rozmowy, zawsze znajdowaliśmy czas na hobby, na chodzenie i wyjeżdżanie do teatrów, zawsze mieliśmy czas na czytanie książek. Nie mamy poczucia, że teraz dopiero żyjemy i nadrabiamy jakieś zaległości. Jedyne, co mamy teraz to zegar - zegar na własność. Godzina 10 rano może trwać tak długo jak się nam podoba. Północ potrafi nie wybijać przez trzy godziny. Wyjątkowe uczucie. Nie rozpaczamy bo coś utraciliśmy, zachwycamy się tym, co zyskaliśmy.


Problemem jedynym jest natomiast cukrzyca. Chłopcy każdą wolną chwilę spędzali na skateparku, cukrzyca to uwielbiała. Często Filip zostawiał pompę w domu, bo rampy doskonale robią za insulinę...  Tymczasem system się załamał... Załamał się podwójnie, bo cukrzyca nie tylko przestała widzieć skatepark, ale zaczęła widzieć lodówkę... Ponieważ wedle kapsistowskich doktryn zakupy robimy raz w tygodniu, to one bywają duże i  niestety dla chłopaków ponętne. Zwykle zanim doszli do kuchni skręcali w lewo do drzwi wyjściowych, a  teraz docierają do nich i z ochotą suną dalej wprost do jedzenia. Cukry nie są głupie i rosną... Insulina, bywa że leje się strumyczkiem, a dotąd zaledwie kapała... och... niechby otwarli skateparki, a pozamykali wszystko inne - świat pandemii byłby rajem...

2 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że wiele zakazów, nakazów, a teraz odmrażania gospodarki i funkcjonowania społecznego jest zrobione z rozmachem, bez głębszego zastanowienia i przemyślenia.
    Nie chcę negować podjętych decyzji, ale też jakoś nie jestem w stanie zachwycać się tym wszystkim bo uważam, że można było inaczej. Noe dowalając ludziom chorym, ludziom potrzebującym stałej rehabilitacji (bez niej lata wypracowanych efektów cofnęły się w 2 tygodnie), ludziom prowadzącym działalność gospodarczą (państwowa "jałmużna" na niewiele wystarczyła) i wielu innym których możnaby tak wymieniać. Ot, takie moje przemyślenia przy przeczytaniu tego wpisu. Całe szczęście, że Empik sprzedaje online i można wejść w świat dobrej książki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, zgadzam się, mieliśmy moment paraliżującego nas strachu, ale nie dlatego, że wirus tylko dlatego, że świat zaczął przedziwnie wyglądać, zamarł, baliśmy się porannych wiadomości. Jednak ja tutaj unikam jakichkolwiek ocen, to tylko moja prywatna, intymna refleksja "od środka" domu :-)

    OdpowiedzUsuń